Czy praca na roli należy do charyzmatu i tożsamości michalickiej?

facebook twitter

06-10-2025

Ludność Galicji w czasach ks. Bronisława Markiewicza zajmowała się przeważnie uprawą ziemi, na co składało się nie tylko rolnictwo, ale i ogrodnictwo, sadownictwo, leśnictwo, pszczelarstwo, hodowla zwierząt gospodarskich. W ostatnim ćwierć wieku XIX stulecia setki ludzi opuszczały wsie i szły do fabryk albo emigrowały za granicę. Ks. Markiewicz w takiej sytuacji podkreślał szczególne znaczenie pracy na roli, która „stanowi podstawę bytu społecznego i jest pierwszą i główną dźwignią bogactwa i szczęścia narodowego”. Domagał się od rządzących, aby nauczyli ludzi lepiej uprawiać ziemię.

Ks. Markiewicz  uwydatniał szlachetność i korzyści pracy na roli, której należy się cześć i opieka szczególniejsza. Niniejszą jego wypowiedź można by nazwać markiewiczowskim Hymnen na cześć pracy rolnika.

 „Praca rolnika jest najpożyteczniejsza i niezbędna dla ogółu społeczeństwa, oraz wielce korzystna i przyjemna dla pojedynczych ludzi, którzy się jej oddają. Ona bowiem dostarcza społeczeństwu niezbędnego pokarmu i potrzebnych przedmiotów do urządzenia mieszkania i ubrania naszego. Gdyby nie ona, musielibyśmy często głód i chłód cierpieć i przed czasem z tego świata schodzić. Ona więc jest podstawą wszelkiej oświaty i życia towarzyskiego. Ona daje tym, którzy się nią zajmują utrzymanie najpewniejsze. Gdy bowiem praca fabryczna i rzemieślnicza się przerywa i ustaje z powodu strajków, ona trwa nieprzerwanie. Gdy nawet ludzie uczeni, którzy przez kilka lat ślęczeli nad książkami i zdali ścisłe egzaminy, są często bez posady i głodem przymierają, to robotnicy rolni, byle byli uczciwi, mają zawsze zajęcie i głodu cierpieć nie będą.  Praca na roli daje chwile wytchnienia i jest urozmaicona, nie jest napięta, jak fabryczna i warsztatowa: stąd jest przyjemniejsza. A ponieważ odbywa się często na wolnym i świeżym powietrzu, przyczynia się wielce do rozwoju sił fizycznych i do zdrowia. A ponieważ zależna jest od zmian klimatu, a tym samym od bezpośredniego działania Opatrzności Boskiej, zwraca myśl pracowników rolnych częściej do Pana Boga i usposabia ich więcej do życia pobożnego, aniżeli inne prace i zajęcia. A zatem pracownicy na roli bywają więcej religijni, co właśnie jest rzeczą w życiu człowieka najważniejszą. Na cóż bowiem przyda się posiadać skarby świata, a ponieść uszczerbek na duszy?” (PP 1/1899/ s.1)

O godności i znaczeniu pracy na roli mówił w czasie swoich podróży do Polski Jan Paweł II. W Łomży w 1991 roku powiedział: „Chociaż praca na roli zmieniła nieco swój dawny charakter w związku z postępem techniki, to jednak nadal zachowuje swe tradycyjne, istotne znamiona. Warsztatem pracy jest ziemia, którą człowiek uprawia, a uprawiając pozwala się objawić tej ziemi w jej urodzaju, w jej naturalnej płodności. Staje się więc ta ziemia — warsztat pracy rolnika — ziemia, która rodzi i karmi, jakimś podobieństwem matki: matka-ziemia. O żadnym innym warsztacie pracy niepodobna tak się wyrazić. A człowiek, który tę ziemię uprawia, czuje się słusznie bezpośrednim adresatem i mandatariuszem tych najstarszych słów samego Stwórcy, wypowiedzianych do prarodziców: „Czyńcie sobie ziemię poddaną” (por. Rdz 1, 28).

W Krośnie w 1997 roku podkreślił, że miłość rolnika do ziemi jest filarem tożsamości narodowej: „Pragnę oddać hołd miłości rolnika do ziemi, bo ta miłość zawsze stanowiła mocny filar, na którym opierała się narodowa tożsamość. W chwilach wielkich zagrożeń, w momentach najbardziej dramatycznych w dziejach narodu ta miłość i przywiązanie do ziemi okazywały się niezmiernie ważne w zmaganiu o przetrwanie. Dzisiaj, w czasach wielkich przemian, nie wolno o tym zapominać. Oddaję dzisiaj hołd spracowanym rękom polskiego rolnika. Tym rękom, które z trudnej, ciężkiej ziemi wydobywały chleb dla kraju, a w chwilach zagrożenia były gotowe tej ziemi strzec i bronić”.

Jan Paweł II doceniał i widział potrzebę nowoczesnych rozwiązań, ale jednocześnie przypominał, że dobry gospodarz potrafi łączyć nowe z tradycją:  „Twórzcie kulturę wsi, w której obok nowych wymiarów, jakie niosą czasy, pozostanie — jak u dobrego gospodarza — miejsce na rzeczy dawne, uświęcone tradycją, potwierdzone przez prawdę wieków”.

Michalickie Domy wychowawcze, zwane dawniej Zakładami wychowawczymi, (Miejsce Piastowe, Targowiska, Pawlikowice, Struga-Marki, Nasiegniewo i Zarzeczewo) posiadały grunty rolne, które stanowiły źródło utrzymania wychowanków, którzy uczyli się też uprawy roli, sadownictwa, pszczelarstwa.

Niech sobie Czytelnik odpowie czy uprawa ziemi, tak bardzo ceniona przez O. Założyciela, jest częścią charyzmatu i tożsamości michalickiej?

Teraz pragnę wspomnieć o ks. Stanisławie Kociubie, który odszedł nagle do Domu Ojca, a który przez 28 lat administrował Michalickim Gospodarstwem Rolnym w Targowiskach. Ze swoim bratem, nie motyką, kosą i grabiami, ale przy pomocy maszyn, „na poziomie”, uprawiali hektary ziemi. W czasach PRL-u, kto pamięta, przy domach zakonnych mających grunty rolne, księża i klerycy z ochotą chwytali za kosy i kosili łąki i zboża. Praca i miłość ks. Kociuby do ziemi była przykładem...

Jego praca i miłość do ziemi była przykładem i zbudowaniem dla okolicznych rolników, praca przepojona modlitwą i połączona z powściągliwym życiem zakonnym. Była to swoista ewangelizacja: „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Realizował potrójną pracę wskazaną przez Markiewicza: fizyczną, umysłową i duchową. Nie „siedział” tylko w polu, głosił także rekolekcje i kazania, ubogacał się lekturą duchową, a także lekturą związaną z tematyką pszczelarską. Był pasjonatem hodowli pszczół, kosztowaliśmy jego różnoraki miód. Ta praca na łonie przyrody ukształtowała jego pogodne usposobienie i optymizm. Za ks. Markiewiczem przypomniał nam i przekazał miłość do ziemi, godność i szacunek dla pracy rolnika. Nie pozbywajmy się ziemi. Nie wiadomo co nam Mercosur sprawi, czym będziemy się żywić.

 

Fot. Zakładu w Miejscu Piastowym - NAC

Podobne artykuły