Co roku wyczekuję czasu pielgrzymki. Jest on dla mnie absolutnie wyjątkowy.
Podczas dwóch tygodni wędrówki poznaję własną słabość, własne ograniczenia, a przez pozostawienie codziennych spraw jestem w stanie usłyszeć wyraźnie głos Boży. Każdego dnia oddalam się od problemów i spraw, które zostały w moim mieście. Mogę psychicznie odpocząć i nabrać dystansu.
Pielgrzymując, zaczyna się żyć z chwili na chwilę. Przestaje się cokolwiek planować, bardziej ufa się Bogu, bo tylko On może sprawić, by kolejnego dnia nie padało, albo nie było strasznego skwaru. Podczas drogi poznaje się wspaniałych ludzi, przyjaciół na całe życie. Każdego dnia gdy idę, czuję się jak uczniowie kroczący do Emaus.
W każdej mojej siostrze pielgrzymkowej i w każdym bracie widzę Jezusa, który idzie razem ze mną i mnie wspiera podczas tego wielkiego wysiłku. Nie da się opisać, jak wielkie serce okazują ludzie, którzy na postojach dają pielgrzymom jeść lub pić, albo gospodarze, którzy przyjmują ich do swojego domu na nocleg. Tak naprawdę każdy dzień, który zaczyna się, często wcześnie rano, jest wielką przygodą, pełną radości i ciekawości, co tym razem przygotował dla mnie Bóg. Zwykle każdy pątnik niesie jakąś intencje do celu pielgrzymki. Osobiście jestem zafascynowana taką metodą modlitwy.
Oczywiście cały dzień jest przepełniony konferencjami, pieśniami, znajduje się też czas na różaniec, koronkę, Eucharystię oraz czas dla bliźniego. W tym roku już po raz trzeci wyruszam do Częstochowy wraz z moimi wspaniałymi, wymodlonymi przyjaciółmi. Uważam, że każdy chociaż raz w swoim życiu powinien spróbować. To jest wspaniała przygoda! Jestem bardzo ciekawa, co w tym roku Bóg przygotował mi na drogę! Widzimy się na szlaku!