Książka ks. Markiewicza „Trzy słowa do straszych w narodzie” zawiera życiowy program duszpasterski. Według niektórych informacji pracę tę w znacznym nakładzie zniszczono. Czy jest to prawda?
W dużym nakładzie wykupiono i zniszczono jeden z numerów „Powściągliwości i Pracy”. Dochodziły do mnie także krytyczne głosy na temat „Trzech słów”. Nawet jeden z księży (razem pracowaliśmy w seminarium) – za pieniądze uzyskane przez jednego z biskupów od namiestnika Badeniego – przyjechał do mnie z upomnieniem, po co ja to napisałem. Później skrytykował mnie w swoich „Wrażeniach z podróży” pisząc: „widziałem w Turynie ks. Markiewicza, ale nam księdza Bosko potrzeba w Polsce, nie ks. Markiewicza”. Kiedy byłem już w Miejscu, szlachta dowiedziała się, że to ja byłem autorem „Trzech słów” (mimo, że napisałem tę pracę pod pseudonimem) – i dlatego była mi przeciwna. Pisałem o jej wadach narodowych, m.in. apelowałem o zniesienie propinacji.
Według Bobrzyńskiego, który w 1888 roku napisał książkę „Prawo propinacji w dawnej Polsce”, owa propinacja to wyłączne prawa szlachty do produkcji i sprzedaży napojów alkoholowych w obrębie swych dóbr. Propinacja była często rozumiana jako obowiązek zakupienia przez każdego chłopa w karczmie dworskiej określonej ilości piwa lub wódki, co powodowało wzrost alkoholizmu. Czy o to chodziło?
Tak. Zresztą moja książka zrobiła swoje. Sejm w Galicji, rok po wydaniu „Trzech słów”, zajął się ustawą o zniesieniu propinacji.
Wspomniana Księdza praca jest skierowana do duchowieństwa oraz osób świeckich: szlachty, rządzących, a także naukowców. Co Ksiądz chce im powiedzieć?
Dwa pierwsze rozdziały (dwa pierwsze „słowa”) skierowałem do duchowieństwa, prosząc, aby jako duszpasterze wzięli pod opiekę więźniów, chorych oraz ubogie dzieci i młodzież, a poprzez katechizację walczyli z ciemnotą religijną, która prowadzi do rewolucji społecznej. Mówiłem, że rzeźby, obrazy, nabożeństwa, przytuliska nie zastąpią głoszenia Słowa Bożego. Powtórzyłem za Grzegorzem Wielkim, że „więcej znaczy nakarmić duszę Słowem Boga, która żyć będzie na wieki, niż chlebem ziemskim nasycić ciało, które kiedyś umrze”.
Z tego wynika, że pierwsza sprawa to Słowo Boże, głoszenie Ewangelii, a potem dopiero dzieła miłosierdzia. W naszych czasach mówi się raczej co innego. Najpierw trzeba nakarmić głodnych, a potem głosić Ewangelię. Jednak właśnie na tym polegała pierwsza pokusa Chrystusa na pustyni. Diabeł namawia Jezusa, aby przemienił kamienie w chleb, ale Jezus się temu sprzeciwia, mówiąc o pierwszeństwie Boga i Jego Słowa.
A co zawarł Ksiądz w drugim „słowie”?
Drugie „słowo” – podobnie jak pierwsze – adresuję także do duchowieństwa. Wspominałem już o tym, że ksiądz powinien najpierw poznać swoich parafian i głosić im Słowo Boże, udzielać sakramentów oraz dołożyć wszelkich starań, aby wśród nich dokonywała się zmiana życia duchowego. Przez osobisty kontakt z wiernym, ksiądz może np. usunąć zabobony, w które wielu ludzi wierzy. Ksiądz nie może zapomnieć też o napominaniu. Ale jak to zrobi, jeśli nie zna swoich parafian? Kogo będzie napominał, komu będzie tłumaczył? Dlatego z taką siłą podkreślam, że ksiądz najpierw powinien poznać tych, do których jest posłany.
Ostatni rozdział książki kieruje Ksiądz do elity narodu?
Trzecie „słowo” skierowałem do rządzących, szlachty, urzędników i naukowców – ludzi, którzy tworzą naszą elitę. Zachęcam ich, aby się otrząsnęli z obojętności i letniości.
Piszę także o czterech „dźwigniach”, które stanowią o życiu i potędze narodów: religii, literaturze, historii i suwerenności politycznej. Religia powinna zawsze stanowić podstawę, swoiste jądro. Z ludźmi wierzącymi można dokonywać cudów! Także literatura polska, przepojona chrześcijaństwem, może służyć za wzór dla innych narodów. Nasza historia pokazuje ogromne zmagania tak poszczególnych osób, jaki i całego narodu, a także ukazuje wiarę i pomoc nadprzyrodzonych potęg. I wreszcie suwerenność polityczna. Twierdzę, że lepiej jej nie mieć wcale, aniżeli jej nadużywać. Szczęśliwiej jest być samemu prześladowanym, niż prześladować innych.
Wielką rolę przykłada Ksiądz w swoim nauczaniu do spraw społecznych i narodowych. Czytając Księdza artykuły przepojone wizją wojny, śmierci i pożogi odnoszę wrażenie, że rzeczywistość, która nas otacza jest przytłaczająca i ponura. Nie widać w niej nadziei. Czy nasz świat tak się zestarzał, że aż dostał zadyszki?
O tym mówił św. Augustyn: „Świat się starzeje i w starości liczne są niedomagania – kaszel, katar, zaropiałe oczy, niepokój, wyczerpanie. Choć świat się starzeje, Chrystus pozostaje zawsze młody”.
Jakie zatem jest lekarstwo na starość i te wszystkie nasze niedomagania? Augustyn mówił: „Nie rezygnuj z odmłodzenia się w zjednoczeniu z Chrystusem, również w starym świecie. On mówi do ciebie: Nie bój się, twoja młodość odnowi się niczym młodość orła”. Mówiąc krótko: naprawmy świat w Chrystusie! To jest mój apel.
Efekty wielu Księdza wysiłków w „odmładzanie świata” są – może zabrzmi to brutalnie – raczej mierne. Ludzie często nadal umierają we wczesnej młodości. Jedni żyją w ubóstwie, podczas gdy dobrobyt innych przekracza wszelką miarę. Bywa, że niegodziwcom dobrze się powodzi, a uczciwi mają cały czas „pod górkę”. Czemu się tak dzieje?
Nie wiem. Sam zadaję sobie te pytania. Ale jest odpowiedź, która mi bardzo pomaga. Czytałem kiedyś zbiór opowieści o ojcach pustyni. Podobne pytania, które Ksiądz mi zadaje, trawiły wielkiego pustelnika Antoniego. Rozmawiając kiedyś z Panem Bogiem zapytał Go o te sprawy. A Bóg mu odpowiedział: „Antoni, pilnuj siebie samego: bo tamto wszystko to sądy Boże i rozumienie ich nie wyszłoby ci na dobre”.
My tworzymy domy dla dzieci, głosimy Słowo Boże, spowiadamy itd., ale owoce tej pracy są w ręku Boga. Owszem, czasem przychodzą wątpliwości, czy nawet zwątpienie. Jednak i to jest potrzebne. Wspomniane opowieści o Antonim Pustelniku powiadają, że i on miał sceptyczne myśli i pytał, co ma robić w tym utrapieniu. Wyszedł ze swojej celi i zobaczył człowieka, który pracował i modlił się, modlił się i pracował. Dostrzegł w tym człowieku Anioła i zrozumiał, jaką odpowiedź zesłał dla niego Pan.
Proszę Księdza, to jest droga do szczęścia: POWŚCIĄGLIWOŚĆ I PRACA.