Nie, to nie będzie tekst polityczny. Chociaż będzie w nim mowa o pewnej politycznej strategii. Chodzi mi o postawę przywódców religijnych w czasach Jezusa. Historia poucza, że w dobie rzymskiej okupacji przejęli oni rolę duchowych ojców narodu. Co prawda istniał urząd króla Judei, ale wszyscy wiedzieli, że jest to tytuł marionetkowy, a ostatecznie liczy się tylko rzymski namiestnik i cesarz.
W takiej sytuacji na barkach arcykapłanów, faryzeuszy i uczonych w Prawie spoczywało nie lada zadanie. Brali na siebie odpowiedzialność za przetrwanie kultury i społeczności żyjącej na skraju wielkiego imperium, które w każdej chwili mogło podjąć decyzję o jego unicestwieniu. Trzeba było wykazać się niemałym talentem, żeby pogodzić lojalność wobec Rzymu i jednocześnie bronić interesu narodowego. Można powiedzieć, że przez dłuższy czas się to udawało, chociaż nie brakowało intryg, donoszenia na współziomków i lizusostwa, które przyprawiało o mdłości. Niestety, ale taka właśnie jest polityka. Przywódcom żydowskim zależało zapewne na poparciu społecznym, które mogło być kartą przetargową w uprawianiu skutecznej polityki. Właśnie tutaj pojawia się postać Jezusa z Nazaretu, który dokonał czegoś, co nie udało się żadnemu politykowi Jego czasów.
Ojcowie narodu żydowskiego zapewne chcieli gromadzić tłumy, mieć lojalnych uczniów, przemawiać tak jakby mieli władzę i wreszcie czynić wielkie znaki, które byłyby boskim umocowaniem dla ich urzędu. Niestety żadna z tych rzeczy się im nie udała, w przeciwieństwie do Jezusa, który spełnił wszystkie kryteria opisujące dobrego wodza narodu. Jezus jednak nie był zainteresowany wykorzystaniem tego potencjału w celach politycznych. Co prawda, próbowano Go obwołać królem, ale szybko uciekł z politycznego wiecu, który wokół Niego się zgromadził.
Jezus to znak porażki polityków: faryzeuszów i arcykapłanów – ludzi, którzy tak mocno chcieli osiągnąć swoje cele polityczne, że zapomnieli o fundamentalnej zasadzie: „Dobro narodu to dobro każdego pojedynczego człowieka, który jest jego częścią”. Nie zrozumieli tego przywódcy żydowscy i arcykapłan, który krzyczał, że lepsze jest, aby „zginął jeden człowiek niż cały naród”.